Wczytuję...

To może się przydać:

    Wczoraj rozpocząłem naukę Jinmeiyou Kanji.

    Dłuższy czas temu zdecydowałem, iż - gdy opanuję Kanji Jouyou - przejdę do „przesmyku” Jinmeiyou, aby następnie wypłynąć na szersze wody Kanji Kentei. I pomimo faktu, iż Kentei nie znalazło się jeszcze w aplikacji Kanji Dojo (której używam od dawna do nauki oraz trenowania znaków), cieszyło mnie i obdarzało komfortem, że przynajmniej zestaw Jinmeiyou jest tamże dostępny.

    Jakież było moje nieprzyjemne zaskoczenie, gdy - po bliższym przyjrzeniu się temuż zestawowi w Kanji Dojo - odkryłem, iż tak naprawdę nie jest to wiarygodny, kompletny zestaw Jinmeiyou (!!!). Najpewniej z jakichś osobliwych przyczyn technicznych do Kanji Dojo wprowadzono ten zestaw w niepełnej formie (dokładniej rzecz biorąc, brakuje weń 89 znaków) - co dość zasmuciło mnie i zniechęciło (zależało mi bowiem i zależy na porządnej nauce, a do takowej zalicza się operowanie na wiarygodnym zasobie wiedzy - nie „nadgryzionym” :/ ).

    Póki co, nie udało mi się jednak ustalić niczego sensownego z twórcą Kanji Dojo (stwierdził po prostu, iż nie leży w jego mocy wprowadzenie kompletnego zestawu Jinmeiyou, skoro nie jest dostępny w materiale źródłowym, z którego korzysta :/ ).

    Natenczas nie wiem jeszcze, jak postąpić - nie znam bowiem darmowej, wolnej aplikacji, która mogłaby stanowić godną konkurencję dla Kanji Dojo, i obsługiwałaby kompletny zestaw Jinmeiyou (a może i Kentei). By nie serwować sobie stagnacji, po dniu czy dwóch przerwy postanowiłem mimo wszystko powrócić do rutynowej nauki znaków po pięć dziennie, z tej części zestawu Jinmeiyou, która jest na dzień dzisiejszy w Kanji Dojo obecna.

    A dlaczegóż warto w ogóle uczyć się znaków ponad pulę „powszechnego użytku”? Miast udzielać w tym miejscu szerszej odpowiedzi (wskazującej np. na zapewnienie sobie możliwości czytania pana Hyakkena Uchidy (内田 百間) w oryginale - którego dzieła zresztą w ogromnej większości nie są dostępne nawet po angielsku, o polskim nie wspominając), pozwolę sobie przytoczyć tylko krótką, hipotetyczną anegdotkę, bazującą na tym, iż już od dłuższego czasu podczas moich sesji nauki pisowni japońskich słów niejednokrotnie natykałem się na znaki, których nie znam - i które dziś już z pełną powagą mogę rzec, iż nie było w grupie Jouyou (znaki takie, jak np. „ośmiornica”, „aligator”..., i inne...).

    Wyobraź więc teraz sobie na przykład, że jesteś na wycieczce w Japonii. Dojeżdżasz właśnie do malowniczego jeziora, po drodze mijając znak drogowy z Kanji ostrzegającym o aligatorach - którego to znaku jednakże nie kojarzysz, pomimo przekonania, że Jouyou znasz wystarczająco dobrze. Ignorujesz więc ów znak, w pokoju i relaksie wjeżdżając na plażę, by ostatecznie ( ;) ) radośnie i czym prędzej wskoczyć do wody :) :) :) .

    Epickie? ;) Oczywiście pomijam realizm czysto hipotetycznej i wymyślonej przeze mnie na poczekaniu anegdotki, uważam jednak, że mimo wszystko daje do myślenia :P .

    Cóż więc... póki co, pozagłębiam się w Jinmeiyou, kto wie - być może bardziej egzotyczne, niż znaki wybrane do użytku powszechnego (a więc pospolitego). Trzymając kciuki za odkrycie drogi pozwalającej mi dalej zgłębiać Jinmeiyou oraz Kentei jednak w kompletnej formie... Pozdrowienia!

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz

    ^.^

    Twoje imię/nick:

    Twój e-mail:

    Twoja wiadomość:

    stronę zaprojektował: