Wczytuję...

To może się przydać:

    Tak uwielbiam pisać Kanji.

    Kiedy odkryłem, jak ładnie wizualnie prezentuje się pisanie znaków w Kanji Dojo, było to dla mnie miłą niespodzianką. Otóż kiedyś, jeszcze za dziecka, pośród oglądanych przeze mnie programów były czasem pokazywane różne, powstające krok po kroku rysunki - który to proces mógł przypominać wizualnie pociągnięcia, jakie czynimy w Kanji Dojo.

    Mnie obserwowanie takich z niczego powstających rysunków fascynowało od zawsze, jako że sam rysować nie potrafię - i wciąż zdumiewa mnie doświadczenie obserwowania sensu wyłaniającego się z abstrakcji (gdy obserwujesz bowiem kogoś, kto rysuje - przez czas jakiś możesz wcale nie domyślać się, co też z tego powstanie).

    Poza tym prezentacja taka z pewnością podobała mi się również pod stricte wizualnym, estetycznym względem - jakoś tak w mym guście było obserwowanie zwykle opływowych, zamaszystych linii - a zwłaszcza wspomniany już, wyłaniający się z nich sens.

    Stąd pisanie znaków w Kanji Dojo ma dla mnie osobiście dodatkowy wymiar atrakcyjności i przyjemności: pisząc Kanji, mogę w sporej mierze poczuć się, jakobym sam rysował, tworzył owe „rysunki z powietrza”, które tak fascynowały mnie za dziecka.

    Jako wisienkę na torcie przytoczę zaś jeszcze jeden atut, który pisanie Kanji mi uprzyjemnia, a nawet dodaje pewnej istotnej satysfakcji ;) : zauważyłem, iż nierzadko ciągnie mnie do pisania zamaszystego, z czym potrzebuję uważać, gdyż nietrudno przy tym o błędy dyktowane ryzykiem niestaranności. Kiedyś pisałem nawet na czas (!!!), pobijając kolejne i kolejne rekordy w milisekundach już chyba, hahaha! I choć dawno od tego akurat odszedłem, zamaszystość zdecydowanie po dziś dzień mnie nęci i nierzadko sobie nań pozwalam - w kontekście Japonii natomiast zauważmy, iż miło kojarzyć się może z zamaszystymi ruchami wprawionego dłonią utalentowanego samuraja miecza :) (tym razem więc, pisząc Kanji mogę poczuć się już nie tylko jak rysownik, co wręcz samuraj - pewnego wydźwięku tego rodzaju z pewnością owa zamaszystość nadaje :) ).

    Pewnikiem dałoby się zauważyć tą cechę mojej kaligrafii na serii prezentacji, w których piszę Kanji całymi zestawami i opowiadam o pomagających je zapamiętywać skojarzeniach. Teraz przypomniało mi się, że podobną rześką zamaszystością cechował się przecie nie kto inny, a Seishu Handa (半田 清舟) - bohater 「Barakamon」, anime które szczególnie przypadło mi do gustu z uwagi na emanujący zeń ciepły (żeby nie rzec, parny), kojący spokój (jak na gatunek iyashi kei przystało) - w kontekście zaś Kanji, zwłaszcza jeśli czujesz doń zamiłowanie, gorąąąco polecam ten tytuł (wspomniany Seishu Handa jest... kaligrafem :> !).

    O zamaszystości wspominałem też przy okazji przytaczania smaczków japońskiej kultury: tego i owego, odsłaniającego ją czy to w mniejszym, czy w większym stopniu - a konkretniej filmu 「Zatōichi」, którego bohaterem był samuraj nadzwyczaj uzdolniony, żeby nie rzec: zjawiskowy (gorąco polecam).

    Stąd też scenka na filmiku (odc. pierwszy anime „Choroba komunikacyjna Komi” / 「古見さんは、コミュ症です。」 - moje tłumaczenie) przypomniała mi o tym wszystkim miło - kiedy obejrzałem ją po raz pierwszy, (przewidywalnie) uśmiech zagościł na mej twarzy, podyktowany tym wszystkim, czym się właśnie z Tobą podzieliłem. Najbardziej bowiem lubię pisać Kanji dokładnie tak, jak Shōko Komi (古見 硝子) podczas tej prezentacji :) .

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz

    ^.^

    Twoje imię/nick:

    Twój e-mail:

    Twoja wiadomość:

    stronę zaprojektował: